Still on the go: Brighton!

April 22, 2016


O mieście tym słyszałam wielokrotnie - że takie ładne, takie miłe, że plaża, że urocze uliczki, że takie hipsterskie, że jak słońce to już w ogóle och i ach! Postanowiłam zatem sprawdzić czy te zachwyty są zasłużone.

Pojechałam i trafiłam na prawdziwie zwariowaną pogodę - szarości przeplatane z pięknym słońcem a potem okraszone deszczem i super zimnym wiatrem... Przydała się i parasolka i okulary przeciwsłoneczne.

Ale przyznaję, że Brighton jest faktycznie fajnym miejscem. Trochę wolniejszy od Londynu, z ciekawą architekturą, artystycznym duchem, śmieszną plażą no i chyba najbardziej zwariowanym pałacem jaki w życiu widziałam.

Żałuję tylko, że nie wiedziałam o Brighton Marathon, który startował tam na drugi dzień. Z kilkutygodniowym zapasem i przygotowaniami chyba skusiłabym się by poznać Brighton również od biegowej strony.



Tylko kilka stopni na plusie, ale trening się sam nie zrobi!


Resztki spalonego molo.

Drugie, nowsze wciąż stoi i zaprasza licznymi karuzelami i grami

Ten gość wytrzymał tylko chwilę, ale i tak podziwiam!








Steve Ovett urodził się w Brighton i tu zaczęła się jego kariera lekkoatletyczna 



Chwilami pokazywało się piękne słońce i zmieniało kolory wody...




Przygotowania do Brighton Marathon 2016 w toku.

8funtów za tę przyjemność

Gdy pokazje się słońce, pojawia się też więcej ludzi.


Polski akcent na Brighton Pier.



Royal Pavilion to zwariowne miejsce - Jerzy IV miał fantazję!






Te domki kojarzą chyba wszyscy. Fajnie taki mieć, ale ceny osiągają zawrotny poziom a budki są naprawdę małe...



Brighton my day...






Zwariowana pogoda zaowocowała ciekawymi chmurami!

You Might Also Like

0 comments

Subscribe