O mieście tym słyszałam wielokrotnie - że takie ładne, takie miłe, że plaża, że urocze uliczki, że takie hipsterskie, że jak słońce to już w ogóle och i ach! Postanowiłam zatem sprawdzić czy te zachwyty są zasłużone.
Pojechałam i trafiłam na prawdziwie zwariowaną pogodę - szarości przeplatane z pięknym słońcem a potem okraszone deszczem i super zimnym wiatrem... Przydała się i parasolka i okulary przeciwsłoneczne.
Ale przyznaję, że Brighton jest faktycznie fajnym miejscem. Trochę wolniejszy od Londynu, z ciekawą architekturą, artystycznym duchem, śmieszną plażą no i chyba najbardziej zwariowanym pałacem jaki w życiu widziałam.
Żałuję tylko, że nie wiedziałam o Brighton Marathon, który startował tam na drugi dzień. Z kilkutygodniowym zapasem i przygotowaniami chyba skusiłabym się by poznać Brighton również od biegowej strony.
Tylko kilka stopni na plusie, ale trening siÄ™ sam nie zrobi!
Resztki spalonego molo.
Drugie, nowsze wciąż stoi i zaprasza licznymi karuzelami i grami
Ten gość wytrzymał tylko chwilę, ale i tak podziwiam!
Steve Ovett urodził się w Brighton i tu zaczęła się jego kariera lekkoatletyczna
Chwilami pokazywało się piękne słońce i zmieniało kolory wody...
Przygotowania do Brighton Marathon 2016 w toku.
8funtów za tę przyjemność
Gdy pokazje się słońce, pojawia się też więcej ludzi.
Polski akcent na Brighton Pier.
Royal Pavilion to zwariowne miejsce - Jerzy IV miał fantazję!
Te domki kojarzą chyba wszyscy. Fajnie taki mieć, ale ceny osiągają zawrotny poziom a budki są naprawdę małe...
Brighton my day...
Zwariowana pogoda zaowocowała ciekawymi chmurami!