Girls just want to have fun!
July 09, 2013Z małymi kłopotami dotarliśmy na Pełczyńskiego 30.
Zaciekawieni, nieco przestraszeni weszliśmy do klubu Bushido.
Zaprosiła nas do niego Marysia, biegająca i blogująca Mama. Dzięki Marysia!
Nasza sala tortur. W tle narzędzia.
Po nas salę opanowali karatecy.
Szybkie przebranie się w szatni i idziemy na matę.
Kejt, przemiła gospodyni Centrum i trenerka rozłożyła sprzęty a obok nich numerki od 1 do 7.
Zaczęliśmy rozgrzewkę.
Przyciągania nóg do brzucha, podskoki na steperze, wykroki na bok z jedną nogą na bosu, bieg na bosu, drabinka, wejścia na wysoką skrzynię, skakanka - każde ćwiczenie przez dłuuuugie 1,5 minuty.
Gorąco, sucho w gardle, pot już się leje po twarzy... A to dopiero rozgrzewka!
W dalszej kolejności ćwiczenia na berecie, brzuszki, pompki, różne konfiguracje deski dla stabilizacji, podskoki, skłony... Ufff (chyba rozległo się topo sali)! Godzina minęła jak z bicza strzelił!
Lekko drżącymi nogami zeszłam z maty i pomyślałam: Wow! Dałam radę!
Kolejny rodzaj aktywności pokazał mi, że nadal mam nad czym pracować. Mój brzuch wymaga wzmocnienia, żebym dłużej wytrzymywała w pozycjach stabilizujących. Kolana mnie nie słuchają i w czasie skoków, podchopek, przysiadów i niemiłosiernie schodzą się do środka. To właśnie chyba wychwyciła u mnie nasza trenerka w czasie biegu. Słabe nadal ramiona nie pozwalają na zbyt wiele pompek.
Marysia zaprosiła mnie również na CrossFit, który w Bushido odbywa się dwa razy w tygodniu, ale chyba na razie zostanę przy ogólnorozwojówce :)
Wracając do domu, po głowie chodziła mi piosenka z treningu:
I jeszcze krótko o wczorajszym treningu: 10,4km w niecałą godzinkę. Powinnam biec na maksymalnym tętnie 150, ale w związku z wadliwym pulsometrem biegłam na czuja. Po biegu poćwiczyłam jeszcze ok. 30 minut.
Następnym razem idę na:
2 comments
Gosia jesteś extra!! Trzymamy za Ciebie kciuki i zapraszamy w każdej wolnej chwili :)
ReplyDeletekejt.
Dzięki Kejt! Twoje zajęcia są extra a ja jeszcze jestem słabiakiem :) Na pewno jeszcze wpadnę!
Delete