Hi London!

October 23, 2013

(zdjęcia pojawią się przy najbliższej okazji, tymczasem zapraszam na mój profil na Instagramie - link w kolumnie po prawej :))

3.10 - dzwoni budzik, sunę pod prysznic - próbując jednocześnie nie narobić hałasu

3.36 - jestem gotowa, sprawdzam czy mam wszystkie dokumenty, zastanawiam się czego zapomniałam

3.57 - żegnam się i wychodzę, taksówka czeka

4.38 - staję w kolejce do odprawy, nadaję bagaż, przechodzę kolejne bramki

5.30 - załoga zaczyna wpuszczać pasażerów - pakujemy się wszyscy do zdecydowanie za małego autobusiku, który podwozi nas do samolotu; nadal jest ciemno

6.00 - po krótkim instruktażu (maski, kamizelki, wyjścia ewakuacyjne) zaczynamy krążyć po płycie, po kilku minutach samolot przyspiesza, hałasuje i nieco trzęsie i wzbijamy się w powietrze!

Lot trwa 2,5h. Staram się zrobić jakieś zdjęcia i trochę śpię. Miasta z góry wyglądają niesamowicie - jak  świetlne pająki. Poza nimi i chmurami niewiele więcej widać - jest za wcześnie.



7.30 UK - lądujemy na Luton - tego obawiałam się najbardziej. Znów trochę trzęsło, dziwnie coś podeszło do gardła i szczęśliwie dotknęliśmy ziemi.

Po przejściu kolejnych korytarzy, bramek i przejść udałam się po bagaż. W końcu wyjechał na taśmie wśród innych waliz i tobołków.

Kolejne wyzwanie - autobus do miasta. Oznaczenia na szczęście są super - szybko znalazłam odpowiednie stanowisko. Miła pani sprzedała bilet i już po chwili siedziałam w autobusie sympatycznego Paula. 

Paul poinformował nas, że jedziemy do Londynu i prosi o zapięcie pasów bo "this is the law-country" :)

Potem co jakiś czas odzywał się do nas przez mikrofon - wyjaśnił, że w autobusie jest wi-fi, że nie jedziemy standardową drogą - tam panuje straszny korek a on chce się upewnić, że będziemy na czas, informował o kolejnych przystankach i radośnie podśpiewywał to, co leciało akurat w radiu.

Wysiadłam na Marble Arch - idealnie! Musiałam wsiąść do centralnej nitki metra i dostać się na Ealing Broadway.


Małe kłopoty sprawiły mi automaty do ładowania Oyster Card. Ostatecznie naładowałam ją w kasach. Niestety znalazłam wind więc pomalutku, taszcząc walizę udałam się na stację. 

Znów wszystko było super oznakowane i objaśnione! 

Po kolejnej przesiadce (linia się rozwidla) wysiadłam na Ealing Broadway.

Wpisałam adres Pani Basi w nawogację i postanowiłam się przespacerować. Nie był to może najlepszy pomysł, biorąc pod uwagę bagaż i ukształtowanie terenu, o którym nie wiedziałam (oj, będą podbiegi!), ale powoli dotarłam na miejsce.

Pani Basia ma piękny dom z cudownym ogrodem. Pokazała mi mój pokój i wszystkie zakamarki, których mogę potrzebować. Mieszka tu jeszcze Adam - poznam go dopiero w niedzielę.

Po rozpakowaniu, małych pogaduszkach i toalecie poszłam spać - padłam dosłownie.

Po 2 godzinach ruszyłam po małe zakupy spożywcze. Dzielnica jest miła i spokojna. Na jednej uliczce są wszelkie punkty usługowe, których zwykle potrzebuję - spożywczak, warzywniak, apteka, kawiarnie, fryzjer itp.

Nieopodal jest ponoć ładny park, ale zwiedzę go w biegu już jutro.

Uff. Powoli dobiega końca dzień pierwszy w Londynie: zaliczyłam pierwszy w życiu przelot samolotem (tak, tak - jakoś tak wyszło), przebyłam szmat drogi, widziałam 7 biegaczy, zdziwiłam się rozrzuconymi po metrze gazetami, poznałam miłych ludzi, dotarłam do tymczasowego miejsca pobytu, już zaobserwowałam, że miejscowi są bardzo uprzejmi.

Jutro idę poznać nowych kolegów z pracy - trzymajcie kciuki!

You Might Also Like

6 comments

  1. Dajesz, Gosiaczek!
    Jestem z Ciebie dumna;)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dzięki Siwo! Emocji co nie miara :)

      Delete
  2. daj fociszce domu :)

    ReplyDelete
  3. Gosiaaa! Gosiaaa! Gosiaaa! Kibicuję :)

    ReplyDelete
    Replies
    1. Dziękujemy! Dziękujemy! ;)

      Delete

Subscribe